wtorek, 22 listopada 2011

Wędkarstwo - Feeder na gruncie

Podstawą sukcesu w połowie lina jest cisza. Absolutna cisza. Żadnych stuków, tupania na brzegu a nawet głośnych rozmów powinno się unikać. Duże liny są niezwykle ostrożne czasami aż do przesady. Staram się nie wychylać głowy nad lustro wody unikam też rzucania cienia na nią. Na zasiadkę wybieram się wcześnie rano. Bardzo wcześnie. Dobre efekty przynosi wędkarstwo nocą. Nie będę się rozpisywał o najlepszych godzinach żerowania czy o najlepszej pogodzie. Każdy ma swoje spostrzeżenia i niech się tego trzyma.

Sezon linowy zaczynam tak na dobre na przełomie maja i czerwca wtedy gdy woda jest już dobrze nagrzana i ryby wędrują swoimi trasami. Szukam wtedy przystanków tej wspaniałej ryby i tam nęcę. W rejonie miejsc gdzie uważam że ryby zatrzymują się by odpocząć, gdzie czują się bezpiecznie mając schronienie. Dobre rozpoznanie to 90 % sukcesu. Warto poświęcić temu sporo czasu a widok pięknych, tłustych linów nam to wynagrodzi. Po wybraniu odpowiedniego miejsca robię sobie pierwszą, próbną zasiadkę kontrolną trwającą od 10 do 14 godzin. Jeśli w tym czasie uda mi się złapać 1 lina to wtedy przez kolejne dni sypie tam 1,5 kg mieszanki kukurydzy(parzonej), pszenicy i pęczaku oraz 200 gram konopi. Do tego wszystkiego 1 kg. kaszy manny w celu sklejenia. To jest dzienna porcja. Co dla nie których to dużo. W mojej wodzie jest duża populacja lina, karasia, karpia i płoci więc mogę sobie pozwolić na taka ilość. Nie daje na początku żadnych atraktorów, zapachów itp. Mieszanka jest naturalna zapachowo i to wystarczy. Później możemy kombinować z zapachami. Po trzech dniach takiego sypania znowu zasiadka.
I wtedy wszystko wiadomo czy rybki są i żerują czy ich po prostu nie ma. Zazwyczaj po tych trzech dniach udaje mi się wyciągnąć sztuki w granicach kilograma i wtedy w ruch idą kulki proteinowe jednak mniejsze niż takie tradycyjne w granicach 10-12 mm. W kulki wchodzą już największe sztuki znajdujące się w obrębie łowiska. Stosuje metodę gruntową a mianowicie feeder. Używam dwóch wędzisk, 3,9m. oraz 3,6m. odpowiednio do 120 gram a wiec heavy oraz do 80 gram. Wędki muszą być w miarę sztywne dlatego że będziemy mieli styczność z bardzo silnymi rybami a i nie rzadko będziemy musieli holować ziołowo wręcz wyrywać naszą zdobycz z zielska. Kołowrotek wystarczy że ma dobry hamulec, żyłka 0.25 mm. miękka czyli rozciągliwa z tego względu że często będziemy holować z bliskiej odległości a poza tym miękka żyłka pozwoli nam zniwelować nasze błędy popełnione w czasie holu. Koszyczek zanętowy obustronnie otwarty z obciążeniem własnym od 15 do 30 gram nie będziemy potrzebować cięższych gdyż głębokość na jakiej będziemy kłaść nasze zestawy to od 80 cm. w górę. Przypon z cięższej, a może być też z takiej samej jak żyłka główna o długości od 25 do 50 cm. w zależności od warunków panujących na łowisku. Dobry, mocny krętlik oraz haczyki w rozmiarze od 4 do 8. Do kulek oczywiście zestaw włosowy wg. własnego uznania. Ja używam tradycyjni zestaw z miękkiej plecionki. Branie dużego lina to ostre przygięcie szczytówki aż do wyrwania wędziska z podpórek. Walczy bardzo ostro do samego końca, muruje do dna zdarzają się też odjazdy. Oczywiście podbierak konieczny lin jest bardzo śliski i ciężko go podebrać ręcznie. Na drugą wędkę ziarenko kukurydzy i do wody. Życzę cierpliwości i połamania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz