czwartek, 24 listopada 2011

Wędkarstwo

Gdy zaczynałem swoje pierwsze wędkowanie w latach 60-tych mój zestaw spławikowy był tak prosty, że do dziś zadaję sobie pytanie, jak to było możliwe, że w ogóle coś mi brało i w ogóle wyciągałem ryby. Wędką był kawałek bambusa kupiony w sklepie sportowym, kołowrotek oczywiście z ZSRR o szpuli ruchomej za 45 zł, no i żyłka grubości 0,25 mm o wytrzymałości 2,5 kg, haki oczywiście druciaki, a obciążenie to kawałek taśmy ołowianej i spławik pióro (chyba z gęsi), dokładnie już nie pamiętam. Z tak przygotowaną wędką byłem 'panisko' jak się patrzy, stawałem więc w szranki z kolegami, którzy dysponowali podobnym sprzętem, zabawy i uciechy było co nie miara.


Gdy zaczynałem swoje pierwsze wędkowanie w latach 60-tych mój zestaw spławikowy był tak prosty, że do dziś zadaję sobie pytanie, jak to było możliwe, że w ogóle coś mi brało i w ogóle wyciągałem ryby. Wędką był kawałek bambusa kupiony w sklepie sportowym, kołowrotek oczywiście z ZSRR o szpuli ruchomej za 45 zł, no i żyłka grubości 0,25 mm o wytrzymałości 2,5 kg, haki oczywiście druciaki, a obciążenie to kawałek taśmy ołowianej i spławik pióro (chyba z gęsi), dokładnie już nie pamiętam. Z tak przygotowaną wędką byłem 'panisko' jak się patrzy, stawałem więc w szranki z kolegami, którzy dysponowali podobnym sprzętem, zabawy i uciechy było co nie miara.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz